piątek, 24 lipca 2015

16 ,,W każdym końcu kryje się początek"

- Witaj Hope.
Tak przywitałam przyjaciółkę, jak tylko otworzyłam ciężkie, szklane drzwi. Akurat minęłam się z jej rodzicami, którzy z płaczem wychodzili z jej sali.
Hope siedziała na łóżku. Peruka, z jej blond włosów opadała na zamknięte powieki, a jej włosy znów przyklejały się do policzków.
- Nie spałam całą noc - zaczęła.
- Coś się stało? - spytałam.
Westchnęła i zaśmiała się gorzko. Nigdzie na parkingu nie widziałam auta Rossa, tak jak jego samego, więc domyśliłam się, że może chodzić o niego.
- Miał wypadek? - spytałam zamykając powieki. Podniosła na mnie swój beznamiętny wzrok, a jej wargi zaczęły drgać.
- Ross? - spytała.
Teraz do mnie dotarło, co zrobiłam. Przez swoją głupotę Hope zaczęła się o niego martwić. Byłam pewna, że ona płacze z jego powodu...
- Ja myślałam, że ty... Że mu... - zaczęłam sama się plątać. Hope wypuściła powietrze, które uprzednio nabrała, przed zadaniem swojego pytania.
- Raczej nic mu nie jest. Ma przyjechać dziś o 18:00 - dodała.
- Więc czemu jesteś smutna? - spytałam siadając koło niej.
Lewą ręką objęłam ją w pasie, a drugą złapałam za dłoń, by ją pokrzepić.
- Naomi jest chora - powiedziała, a raczej zaczęła.
- Hope, skarbie. Ja to wiem. Sama mi mówiła...
- Ty nie rozumiesz - przerwała - Choroba jej powróciła. Zemdlała. Ta malutka kruszynka jest w gorszym stanie ode mnie! - krzyknęła cicho.
Łzy stanęły mi w oczach. Dlaczego na świecie tylu ludzi umiera?
Ta malutka Naomi, która chciała pobawić się z chłopcem, która płakała, gdy odszedł i która jest tu codziennie, ze względu na inne dzieci?
- Jak to... Pogorszył? - spytałam. Te informacje jeszcze do mnie nie docierały.
Jednego dnia widzisz śliczną, małą buźkę, która posiada uśmiech szerszy, niż ty kiedykolwiek się uśmiechałeś... Lśniące blond loki, które wyglądem przypominają słońce i piękne niebieskie oczy, które skradły błękit oceanu, a drugiego dnia? Piękny uśmiech zastąpił zapewne smutek, bo nie może teraz pomagać innym. Loczki, małe loczki, wypadają jeden za drugim, a błękitne oczy przeradzają się w głębie, ciemna głębie oceanu...
Istny koszmar.
- Lau... Ona umiera. Lekarze nie dają jej dużo.
Ochrypłym głosem zapytałam:
- Ile?
Hope pobladła.
- Dwa, góra trzy.
Ona ma dopiero 6 lat. 6 lat! Większość z nas tyle czasu spędza w podstawówce. Zostało jej niewiele czasu. Umrze zapewne, jako mała 8 czy 9-letnia dziewczynka.
- Dwa lata to nie dużo - powiedziałam smutno.
Hope zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
- Laura, jej zostało dwa, góra trzy tygodnie...
***
Nigdy nie zapomnę dnia, w którym oznajmiono mi, że Alex nie żyje...
Przyszli do nas funkcjonariusze policji i zapytali, czy mieszka tu Alex Marano. To ja otworzyłam drzwi. Mama i tata słysząc obcy głos, pytający o ich syna przyszli już po chwili.
Spytali o co chodzi... Funkcjonariusze powiedzieli...
Ten zimny ton... Ta bezuczuciowa mina, jakby mówili: ,,Chcą państwo kupić jajka?"... Ten beznamiętny głos... Oschłość... Jakby nic ich to nie obchodziło.
- Alex Marano miał wypadek. Nie żyje. Potrzebują państwo identyfikacji zwłok?
Zawieźli nas, pokazali zwłoki, oddali jego dokumenty, które miał przy sobie...
Al jechał swoim motorem. Przejechał, jak mówili świadkowie, na zielonym, a pijany kierowca tira wjechał w niego z dużą prędkością.
Nigdy nie zapomnę, jakie uczucia mną targały, kiedy go zobaczyłam... Zimnego... Martwego... Pełnego w krew, której dał upust...
Dlaczego go nie powstrzymałam?
Dlaczego rodzice dali mu ten motor?
Czemu przejeżdżał akurat tam?
Pustka, ogarnęła mnie w środku. Maskowała gniew i złość. Rozgoryczenie i furie. Bezsilność i strach.
Nic już nie było takie same. Nigdy.
Rodzice się odizolowali, Al mnie nie budził rano, nie przytulał, nie mówił komplementów. Nie tworzył ze mną muzyki.
Straciłam inspirację, ciepło rodzinne, wspólną miłość...
Straciłam siebie.
Straciłam przyjaciela.
Ale kiedy już zaczęłam powoli do siebie dochodzić (pamiętajcie: zaczęłam, nawet nie w jednej setnej), wtedy dowiedziałam się o stanie Hope...
To jak grom z jasnego nieba.
Kiedy widzisz światełko w tunelu, okazuje się to nie być wyjście, a nadjeżdżający pociąg...
A teraz?
Al - umarł, Ross - odszedł, Hope - ma białaczkę, a Naomi umiera.
Moje życie to po prostu poezja. Poezja pisana przez pisarza, zwanego nieszczęście, którego pracodawcą jest śmierć...
***
Odwiedziłam Naomi. Siedziała przygnębiona.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Bardzo dobrze - odpowiedziała jakby na siłę próbowała mi udowodnić.
- To dlaczego jesteś smutna?
Tak Laura. Genialne pytanie. Właśnie dowiedziała się, że umiera, a ty pytasz, czemu jest smutna.
Jej odpowiedź mnie zdziwiła.
- No bo lekarze zabraniają mi iść do innych dzieci. A one są tam same!
Jej mama płakała, tata też, ściskając małą rączkę. Dziewczynka była altruistyczna. Jej nie dało się nie polubić.
- One na pewno doceniają to, co dla nich zrobiłaś. Teraz powinnaś myśleć o sobie, kochanie. Jesteś śliną, śliczną i bardzo dobrą dziewczynką. Na pewno polepszy ci się.
Sama nie wierzyłam w to, co jej powiedziałam. Ale ona uśmiechnęła się do mnie, odgarnęła te loki, które jeszcze jej zostały za siebie i mocno mnie przytuliła.
Dlaczego ja kłamałam? Ona umiera...
***
Rozdział z dedykacją dla Ewci oraz Invisible, która ujęła mnie swoim komentarzem pod ostatnim postem, czyli One Shotem <3 Dziękuję ci kochana za cudowne słowa!
A teraz co do rozdziału... Nie wiem, kiedy następny, ale postaram się dodać szybko. Po prostu jeżdżę teraz na jagody (zarobkowo rzecz jasna) i przygotowuje się do liceum.
Czy są tu jacyś licealiści? Może by mi ktoś powiedział, jak to jest nie znać nikogo i nagle stać się nową osobą... To my decydujemy, kim będziemy. Nikt nas nie zna. Od nas zależy, jak będą nas postrzegać. Ale ja nie jestem dobra w nowych znajomościach :/ Mam swego rodzaju ,,fobię społeczną". Ale was chciałabym kiedyś poznać osobiście :D
Do napisania!

15 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział <3
    Nie mam siły na długi komentarz, bo od pięciu dni przeczytałam po raz drugi 2,3,4 i 5 część HP a teraz będę kończyć 6, ale na razie oglądam film czwartej części
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, jeżeli mogę tak powiedzieć...
    Tyle cierpienia... Śmierć Ala, choroba Hope, odejście Rossa, umieranie Naomi to jest straszne... A najgorsze z tego wszystkiego, że takie rzeczy serio się dzieją
    Dobra nie chcę się dołować i to jeszcze w piątek. Powoli znowu ogarniam dni tygodnia :p
    Nie mogę doczekać się next! Mam wielką nadzieję, że chociaż coś się ułoży! I tak będzie, zrozumiano?
    Zawsze chciałam jeździć na jagody, truskawki itp, żeby zarobić. Ale na zachciance się skończyło, bo jestem za leniwa, żeby to robić i kończy się na tym, że i tak biorę pieniądze od rodziców... Także podziwiam!
    Powodzenia w LO! Idę do 2 tech, liczy się? Pamiętam jak przez całe wakacje stresowałam się, że nie znam zupełnie nikogo z nowe szkoły i że skończę sama, bo przecież nie potrafię zawierać nowych znajomości. Jak stanęłam pod szkołą i zobaczyłam tych wielkich 20 latków, a ja sama wyglądam na 6 klasę, o matko co to było... Ale z dnia na dzień było coraz lepiej i jakoś w klasie mam teraz grupę super przyjaciół, więc myślę, że to nasze myślenie, to po prostu stwarzanie sobie niepotrzebnych problemów, więc jeszcze raz powodzenia!
    Kmt pewnie bez sensu (jak zawsze ciii) ale podsumuję to co najważniejsze. Rozdział cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle bardzo ciekawy ale jednocześnie smutny, szkoda mi Naomi. Jest jeszcze taka mała ale bardzo dojrzała i stawia szczęście innych dzieci nad swoim, jesli mozna to tak nazwać. Z niecierpliwoscią czekam na następny rozdział ;)
    Co do liceum to idę do pierwszej klasy we wrześniu. Też trochę boję się jak to będzie z poznawaniem nowych ludzi ale staram się byc dobrej myśli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż się popłakałam :'c Naomi ma nie umierać.Tak mi jest ich szkoda a najbardziej Lau.Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Y! <3 Cierpienie Naomi i wogóle... Super!!! Też idę do 1 liceum :D Boję się, ale chyba nie ma czego, bo ja nie jestem nieśmiała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Abi!
    Piszę ten komentarz w formie listu ponieważ tak jest bardzo fajnie. Kropka.
    Walnę prosto z mostu.
    Uświadamiasz mi jak działa życie.
    (Oczywiście nie mówię tutaj, że od urodzenia jestem zamknięta w piwnicy u sąsiada i nie wiem co to znaczy życie)
    Chodzi mi o to, że sposób w jaki opisujesz zwykły pobyt w szpitalu czy chociażby przebieg choroby Hope jest tak realistyczny i perfekcyjny, że kiedy czytam zbierają mi się łzy bo czuję się jak świadek tych strasznych wydarzeń.
    Aktualnie jest grubo po północy i mój umysł przestaje sprawnie przetwarzać informacje, ale to dzieło zasługuje na każdy komentarz.
    Dla mnie jesteś prawdziwą pisarką co mam nadzieję uświadomiłam Ci już pod One Shotem.
    Naomi...
    Piękne imię, piękna dziewczynka, straszna historia.
    Naomi jest wyznacznikiem dobra w tym opowiadaniu. Jej postawa w stosunku do życia i innych dzieci mogłaby być wzorem dla niejednego dorosłego człowieka.
    Laura skłamała. Wierzę, że zrobiła to pod wpływem impulsu.
    Jestem zafascynowana twoim opowiadaniem/historią/dziełem, wiesz dlaczego?
    Bo jesteś w tym dobra.
    Hmm..
    "Dobra" to za mało.
    Ujmę to tak.
    Wstaję rano po to, żeby czytać to co napiszesz.
    ( nie bierz pod uwagę, że ten komentarz piszę po północy xD)
    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że niedługo.
    Dziękuję również za dedyk, który strasznie mnie podbudował.
    Miłego zbierania tych cudownych owoców, które wręcz uwielbiam :3
    Wierna czytelniczka
    ~~invisible~~

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspanialy<3
    Przykro mi z powodu Lau, bo musi i musiala tyle cierpiec:(
    Co do szkoly, to ja ide (spowrotem, bo ja powtarzam) do 1 klasy gimnazium, wiec coz....
    No nic, to ja czekam na nexta!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń